Hej! Dzisiaj krócej, ale dość ciekawie. Przynajmniej mam takie wrażenie :D Miłego czytania ;)
Indyk nadziewany, udziec panierowany. Sałatka
owocowa, zupa porowa. Krokiety, surówki, i inne przesmaczne dodatki. Wszystko
to stało na stole, który wydawał się zaraz ugiąć pod ciężarem tych wszystkich
talerzy, misek, półmisek, dzbanków, sosjerek, filiżanek, szklanek, oraz reszty
naczyń, których nazw musiałabym długo szukać w mojej pamięci. Większość dań
widziałam po raz pierwszy na własne oczy. Wydawało się, że stół zaraz ugnie się
pod ciężarem tychże potraw. Połowy nie mogłabym kupić, ponieważ kiedy
pracowałam w kawiarni moja wypłata była mniejsza od ich ceny.
Piękna i Bestia siedzieli po przeciwnych
stronach trzymetrowego stołu. Arlette i Martin usadowili się obok siebie, po lewej
stronie Pięknej. Ja oraz Arthur usiedliśmy po jej prawej stronie, naprzeciwko
Czerwonego Szopa i Zidiociałego Kolesia.
Wszyscy jedli, a raczej pochłaniali
pożywienie. Byli przy tym niesłychanie cicho. Tymczasem ja wodziłam widelcem po
puree ziemniaczanym i soczystym mięsem z kurczaka. Nie miałam ochoty na
jedzenie. Dobijało mnie wiszące w powietrzu, omal nie namacalne milczenie. Wbiłam
swój wzrok w talerz i czekałam, aż ten wieczór się skończy.
- Dlaczego nie jesz?
Nie ukrywam, że trochę mi zajęło, zanim
zorientowałam się, że te pytanie było skierowane właśnie do mnie.
Podniosłam wzrok na kobietę w żółtej
sukience za kolana. Miała troskliwy i jednocześnie zdziwiony wyraz twarzy.
Ponownie wbiwszy spojrzenie w talerz mruknęłam tylko:
- Nie mam apetytu.
- Ale chyba lepiej zjeść coś teraz, niż
być później głodnym? – dodała Piękna.
- Nie powinno się zaczynać zdania od „ale”
– odparłam po chwili.
- Jak możesz mówić tak do swojej matki? –
powiedział stanowczo Bestia.
Spojrzałam na niego. Miał lekko oburzony
wyraz twarzy. Tylko dlaczego? W końcu to ja powinnam być wściekła! Przecież to
mnie wciskają do głowy jakieś pierdoły o bajkach!
- W tym pomieszczeniu nie ma moich
rodziców. W tym zamku nie ma moich rodziców. Ba, w całej krainie nie ma moich
rodziców! To idiotyczne, że wszyscy wokół okłamują mnie i ciągle mówią o
nieistniejących bajkach! – odparłam
trochę poddenerwowana.
- Beatrice… - zaczęła Piękna. Nie
skończyła, bo jej przerwałam.
- Nie mów tak do mnie! Nienawidzę tego
koszmarnego imienia!
- Trish, trochę spokojniej – wyszeptał mi
Arthur wprost do ucha, chwytając mnie za dłoń.
Pomogło. Na chwilę się zamknęłam. Na chwilę.
- A więc Trish… - ponownie zaczęła Piękna
- ja doskonale rozumiem, co musisz w tej chwili odczuwać. Wszystko jest dla
ciebie nowe, niezwykłe, a nawet dziwne, lecz rozejrzyj się! Spójrz prawdzie w
oczy; jesteśmy tutaj. Ty także tutaj jesteś. Istniejemy, tak jak każde inne
stworzenie na Ziemi i jesteśmy twoimi rodzicami.
Spokojny, powolny ton tylko dodał ognia do
pieca. Czułam, że w środku się gotuję. Zacisnęłam pięści najmocniej, jak
umiałam. Miałam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje z wściekłości.
Wstałam, uderzyłam ręką w stół i wydarłam się:
- Nie! To nie jest prawda! Prawda jest
taka, że moja matka siedzi w domu i się denerwuje! Martwi się o mnie, bo jestem
jej córką! Prawda jest taka, że nie mam pojęcia, gdzie i z kim tuta jestem! Nie
znam was! I wcale nie chcę poznać! Wy nie istniejecie, w odróżnieniu ode mnie!
Ciągle twierdzicie, że jestem waszą córką, tymczasem ja jestem prawdziwa! Ja
jestem z krwi i kości, a nie z kredki i ołówka!
Po tych wrzaskliwych słowach z impetem
przewróciłam krzesło, kopniakiem otworzyłam drzwi i czym prędzej wybiegłam z tego idiotycznego
zamku.
Nie wiedziałam, gdzie biegnę. Jednak to mi
nie przeszkadzało. Ważne, że biegłam. Miałam wrażenie, że jeśli się zatrzymam,
znów będę musiała wywrzeszczeć wszystkim co myślę. A nie miałam już na to siły.
Bolało mnie serce, głowa i gardło.
I w takim właśnie transie ciągle biegłam.
Niestety, nie miałam jakiejś nadzwyczajnej kondycji. Nic więc dziwnego, że w
końcu musiałam się zatrzymać.
Oddychałam ciężko z głową skierowaną ku
ziemi. Myślałam, że zaraz wypluję płuca. W końcu wyprostowałam się, nadal dysząc.
I wtedy zobaczyłam właśnie TO. Coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.