- Trish?!
Odwróciłam głowę w stronę klubu. Arlette podnosiła właśnie swojego brata z ziemi i kłóciła się z nim zawzięcie. Podążyłam w ich stronę.
- Że też musiałeś przyjść do tego samego klubu co ja! Co w ogóle ci strzeliło do głowy?! - wrzeszczała.
- Spokojnie syrenko, bo ci jeszcze ogon wyschnie ze złości... - wydusił Arthur.
- Jesteś do bani!
Czerwonowłosa oparła chłopaka o ścianę.
- Trish, - zwróciła się do mnie - strasznie cię przepraszam, ale on jest pod wpływem. Kiedy wytrzeźwieje stanie się całkiem nie groźny. Naprawdę przepraszam.
- Daj spokój, ty mnie nie musisz przepraszać. Jest ok, w sumie dawałam już radę, ale jakiś chłopak popchnął go i kopnął kilka razy. Nawet nie wiem kto to był. Mam tylko jego bransoletkę.
- Aha, to dziwne. Mam prośbę, zadzwonisz po taksówkę? On musi wrócić do domu - poprosiła.
- Jasne - odpowiedziałam wyjmując telefon.
Nie wróciłyśmy do klubu. Zaczęłyśmy oglądać horror na laptopie Arlette. Wysłałam sms do mamy, żeby się nie martwiła, bo będę spać u przyjaciółki. Obiecałam też, że pójdę z rodzeństwem do kościoła, jak co niedzielę. W sumie jestem agnostykiem, ale dla mamy religia jest bardzo ważna, więc chodzę tam tylko dla niej, żeby się nie denerwowała.
Zaczęłam miętolić bransoletkę Wybawcy. Dopiero teraz mogłam się jej dokładnie przypatrzeć. Cała była w koralikach w różnych odcieniach brązu. Jeden był duży, prostokątny i narysowane było na nim żółte słońce. Bawiłam się tym elementem.
Nagle, przypadkiem, otworzyłam koralik. Okazało się, że to schowek.
- Arlette... - powiedziałam gapiąc się w to, co przed chwilą zostało otwarte.
- Hm? - odparła.
Kiedy nie odpowiedziałam, spojrzała na bransoletkę. Zobaczywszy tajną skrytkę, wyłączyła film i odłożyła laptop.
- Co to? - spytała wskazując na poskładaną, pomiętą... kartkę?
Wyjęłam ze środka misterny przedmiot i odwinęłam.
To było zdjęcie. Przedstawiało ono brązowowłosą kobietę, która ubrana była w wytworną, żółtą suknię podobną do tej, którą nosi Bella z bajki "Piękna i Bestia", a obok niej stała... bestia. Włochate, w moim mniemaniu uśmiechnięte monstrum ubrane było w strój podobny do męża Belli. A pośrodku stała może dziesięcioletnia dziewczynka w różowej sukience, z wielobarwnym lizakiem, która wyglądała zupełnie jak... ja.
Zdjęcie z bransoletki narysowane przeze mnie |
JA JUŻ WIEM CO TU SIĘ DZIEJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńArlette jest Małą Syrenką! Na pewno!!! A Trish córką Pięknej i Bestii!!!!!
O kurde nie spodziewałam się wątku z postaciami Disney'a w Twoim blogu! Serio!
Szkoda, że taki strasznie krótki, ale mam nadzieję, że jak dostaniesz ode mnie ciężarówkę weny to następny będzie dłuższy!
~ Cameleon
Hahahahahaha :D Dawaj tę ciężarówkę XD
UsuńCometa
W sobote przywiozłam koło. Resztę postaram się też niedługo dowieźć ;)
UsuńA to dobre! Kawałek po kawałku! :D W sumie lepiej, będziemy się częściej widywać ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń