Strony

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

4. Pozbawiona drugiego śniadania = pozbawiona chęci do rozmowy

    Wracając do domu jadłam jabłko. Właśnie wgryzałam się w soczysty owoc, gdy wypadł mi z rąk. Dlaczego? Bo ten durny Martin podbiegł do mnie i krzyknął mi "Buuuuuu" do ucha!!!
    - Odbiło ci?! Kto jest taki wredny, żeby pozbawiać mnie drugiego śniadania?!
    Uklękłam i wzięłam jabłko. Tymczasem ON wybuchnął śmiechem.
    - Z czego się śmiejesz idioto?! - wypaliłam.
    - Jesteś zabawna - wydusił przez śmiech.
    - Doprawdy? A to jest zabawne?! - popchnęłam go z całej siły jaką tylko miałam. Przewrócił się lądując na swoich czterech literach. Zaczął się śmiać jeszcze bardziej.
    - I to bardzo! - wydusił.
    - Jesteś jakiś nawiedzony! Powinieneś się leczyć! - rzuciłam zmierzając szybkim krokiem ku domowi.
    - Hej! Poczekaj! Nie obrażaj się!
    Niestety, Martin nie dawał za wygraną. Znowu. Dogonił mnie. Znowu!
    - Nie wściekaj się! Po prostu ładnie wyglądasz, kiedy się denerwujesz - oznajmił.
    - Daj mi spokój - odparłam.
    - Dlaczego nas podsłuchiwałaś? - spytał.
    - Co?! - stanęłam.
    - No, wtedy w bibliotece. Podsłuchiwałaś mnie i tą dziewczynę... jak ona miała na imię? Celine? Felice?
    Roześmiałam się. Felice? Czy jest jakieś gorsze imię? A, no tak. Moje. Ale Felice to i tak totalna porażka.
    - Felice? Serio? Cecile. Ona ma na imię Cecile - zdołałam wydusić poprzez śmiech.
    - Właśnie. To jak? Dlaczego podsłuchiwałaś?
    Uśmiech mi zrzedł. Ruszyłam do przodu.
    - Sama nie wiem - mruknęłam.
    - No to następnym razem muszę pamiętać, by zanim zacznę z kimś rozmawiać, powinienem się rozejrzeć, czy nie ma cię w pobliżu - powiedział żartobliwie.
    - Daj mi już spokój dobra?! - powiedziałam zatrzymując się. Następnie skręciłam w krótką dróżkę prowadzącą do drzwi głównych w moim bloku.
    - Ej Trish! - zawołał, kiedy otwierałam mosiężne wrota.
    - Czego?! - wrzasnęłam odwracając się w jego stronę.
    - Na którym piętrze mieszkasz? - spytał z uśmiechem.
    W odpowiedzi zrobiłam krok do tyłu i puściłam klamkę. Drzwi powoli zatrzasnęły się. Uśmiechnęłam się słodko przez szybę, a następnie zrobiłam minę, w którą skład wchodziły znużenie, wrogość i zdenerwowanie. Tak, długo ćwiczyłam ten wyraz twarzy.
    Kiedy otworzyłam drzwi od mieszkania, zobaczyłam, że mama ogląda telewizję.
    - Cześć mamo! - powiedziałam z uśmiechem, już uspokojona.
    - Cześć!
    Wrzuciłam torbę szkolną na łóżko, a następnie poszłam do kuchni. Z szafki, w której są leki, wzięłam mały słoiczek i kartonik. Ze słoiczka wyjęłam dwie podłużne, dwukolorowe pigułki, a z kartonika kwadratową tabletkę. Zaniosłam lekarstwa mamie, wraz ze szklanką wody.
    - Już prawie czwarta, mamo.
    - Och, dziękuję. Jak ty o mnie dbasz! - powiedziała kładąc swoją dłoń na moim policzku.
    - Ktoś musi - odparłam - Mamo, idę do pracy. Jestem prawie spóźniona. W lodówce jest jeszcze zupa od wczoraj. Powinna wam starczyć na obiad.
    - Dobrze. Do zobaczenia.
    - Pa! - odpowiedziałam wychodząc. Jak dobrze, że moja praca jest w przeciwnym kierunku do szkoły. Nie będę musiała widzieć tego palanta.

2 komentarze:

  1. No matko! Czy ten nowy musi być taki wnerwiający? Och ludzie!
    A co jest mamie Trish, że musi brać tyle leków?
    No i gdzie pracuje.
    Czekam!
    ~ Cameleon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW! Zaskakuje mnie Twoja szybkość! Cieszy mnie to niezmiernie! Powoli, bądź cierpliwa a dostaniesz wszystkie odpowiedzi ;) Powiem tylko, że długo nie będziesz musiała czekać. Do następnego wpisu!
      Cometa

      Usuń