piątek, 18 marca 2016

28. Sztucznie czerwony szop z okularami.

Miłego czytania ;)





- Oto twoja komnata, panno Beatrice.
Jak na „komnatę” to pokój był urządzony nowocześnie. Jasnoszare ściany, białe panele, puchaty dywan. Białe meble; szafa i komoda, a także biurko przy wysokim oknie z białymi firanami sięgającymi podłogi. Nie obyło się też bez ogromnego łóżka z baldachimem i milionem poduszek. Z sufitu zwisał wielki, czarny żyrandol z szarymi kloszami. W kącie, obok szafy stało prostokątne lustro ze srebrną ramą, a tuż przy stoliku nocnym mieścił się spory regał wypełniony książkami. Po prawej znajdowały się białe drzwi, zapewne prowadzące do łazienki.
      - Jak jeszcze raz powiesz do mnie „panno Beatrice”, to twoja głowa spocznie na piedestale przed zamkiem – orzekłam mało przekonująco, zajęta przeglądaniem pierwszej lepszej książki.
      - Oczywiście, panno Beatrice. Jak więc mam się do ciebie zwracać, panno Beatrice?
   Odwróciłam wzrok od lektury. Spojrzałam groźnie na szeroko uśmiechniętego, niewysokiego blondyna. Ubrany był we frak oraz białe rękawiczki. Miał szmaragdowe oczy i śnieżnobiałe zęby. Wyglądał na około siedemnaście lat.
      - Widać, że jesteś tu nowy – rzuciłam szukając miejsca, w którym skończyłam czytać. – Nie jesteś za młody na lokaja?
      - Jestem. Ale to nie moja wina, że już nie ma brania na tę fuchę.
      - Jednak tobie się podoba – mruknęłam znad książki.
      - Podobają mi się pieniądze – wyszeptał mi wprost do ucha.
      Tak się przestraszyłam, że odruchowo uderzyłam go książką w twardej oprawie prosto w jego przystojną twarz.
- No dobra, już dobra! – niemal krzyczał odsuwając się i przytrzymując zapewne obolały policzek. – Gdybym wiedział, że jesteś taka agresywna, nawet bym się nie zbliżył, słowo! Jejka…
      - Gdybym wiedziała, że jesteś taki arogancki, od razu bym cię wywaliła za drzwi – wypaliłam.
      - Spokojnie, bo ci się zaraz włosy napuszą…
      Uniosłam książkę na znak, że zaraz prawdopodobnie zgarnie drugi raz. Chłopak automatycznie cofnął się i uciekł z komnaty.
Już chciałam się cieszyć, że pozbyłam się zbędnego pasożyta, kiedy w drzwiach ukazała się Czerwonowłosa żmija.
      - Jeju, już na samym początku bijesz i wyganiasz ludzi? – zapytała kpiąco wskazując na drogę ucieczki Theodora.
- Przynajmniej nie znęcam się nad nim psychicznie, jak niektóre rude stworzenia – odparłam odkładając lekturę. Już chyba nic dziś nie przeczytam.
      - Trish, ja nie znęcam się nad tobą psychicznie! To nie moja wina, że ktoś wtargnął do mojego domu i na twoich oczach zamienił mnie w syrenę!
- Syreny nie istnieją – oświadczyłam stanowczo.
      - Ja nie mogę… A ty dalej swoje! Tyle zobaczyłaś i jeszcze nie wierzysz w to wszystko?!
- K[CENZURA], ty sztucznie czerwony szopie z okularami! Przyszłaś tu, żeby się kłócić?!
- Przyszłam tu, żeby się pogodzić, ale to chyba niemożliwe!
      - To wszystko?! Nagadałaś się?! – nie wytrzymałam.
      - Nie!
      - To mów i stąd spadaj, jeśli już koniecznie musisz!
     - Przestań się ciągle wściekać na Martina!!! On chce dla ciebie dobrze, robi wszystko, byś go zauważyła, żebyś oswoiła się z tą chorą sytuacją, żebyś była szczęśliwa!!! A ty nadal go nie doceniasz! Nie doceniasz tego, co on dla ciebie robi!!! Tymczasem on tak się stara! A ty?! K[CENZURA] obrazę majestatu odwalasz!!! Wielka księżniczka!!! Tyle, że bez koronacji!!! – wykrzyczała z siebie.
                - No i co z tego, że chce dla mnie dobrze?! Czy ja go o to prosiłam?! Sama mogę się sobą zając, nie potrzebuję zidiociałych kolesi!!! Napatoczył się k[CENZURA] i myśli, że jak zobaczę tę jego ładną buźkę pierwszy raz, to od razu będę na niego lecieć, jak jakaś podniecona p[CENZURA]!!!
     - Ty nawet nie wiesz o czym ty gadasz! Serio myślisz, że w szkole widziałaś go pierwszy raz?! - wrzeszczała Arlette wymachując dłońmi.
- A nie?!
- Nie!!!
Arlette westchnęła ciężko i ucichła. Patrzyła tylko na mnie wściekła, jakby żałowała tego, co powiedziała. Jej milczenie jednak zdenerwowało mnie jeszcze bardziej, niż gdyby krzyczała na mnie aż do pęknięcia moich bębenek usznych. Wypaliłam więc:
- No wyduś to z siebie!!!
Czerwonowłosa chwyciła się za przegrodę nosową znów wzdychając. Następnie podniosła głowę do góry odganiając przy tym czerwone loki. W końcu spojrzała na mnie i przemówiła, tym razem spokojnym i opanowanym głosem:
- Kiedy byłaś małym dzieciakiem, spędzałaś tu, w naszej krainie, bardzo dużo czasu. Praktycznie jak najwięcej się dało. Któregoś dnia jednak znudziło ci się siedzenie w kuchni i ukradkiem wyszłaś z zamku. Ukryłaś się w karecie i tym sposobem przypadkowo przewieziono cię do zamku państwa Rebetle. Spotkałaś Martina i zaczęliście się bawić. Kiedy twoi rodzice już cię znaleźli i zobaczyli, jak dobrze się bawiłaś, odtąd codziennie do niego przyjeżdżałaś lub on do ciebie. Byliście najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze i wszędzie byliście razem. Mówiono o was papużki-nierozłączki.
Potrzebowałam chwili na przetworzenie tego wszystkiego. Przez moment nawet wydawało mi się, że nad moją głową było napisane "Loading" i ładujące się kółeczko.
- Przestań kłamać jędzo!!! - wykrzyknęłam po przyjęciu informacji do mózgu.
- Nie kłamię!!! Mówię jak było naprawdę!!! To ty musisz przestać go nienawidzić!
- A co ty jesteś?! Jego niańka, czy obrońca?! Sam nie mógł przyjść i mi o tym opowiedzieć?! A może go k[CENZURA] kochasz?! – wrzasnęłam kpiąco bez opamiętania, głośniej niż Arlette.
Nic nie powiedziała. Jednak jej szerokie oczy i zaciśnięte usta mówiły same za siebie.
- Ty go kochasz – szepnęłam.
Energicznie kręciła głową, unikając mojego wzroku.
- No powiedz coś do cholery!!! – krzyknęłam.
- Już powiedziałam wszystko, co chciałam!!!– odparła kierując się ku drzwiom.
Odwróciłam się przytrzymując głowę. Kłamliwa zołza mówi mi co mam robić. Kocha mojego wroga. Kolesia, którego z całego serca nienawidzę. Kolesia, który ponoć był moim najlepszym przyjacielem... I jeszcze nazwała mnie księżniczką! Mnie księżniczką! MNIE!
- A – i jeszcze jedno – powiedziała zatrzymując się w progu. – Moje włosy nie są sztuczne!
I wyszła.



4 komentarze:

  1. Są! Haha! Ale pojechały. Ostro. Mogłaś jednak nie używać k i p nawet jeśli zacenzurowanych. To odstrasza czytelników. Ale Tris i ten śmieć? Wolne żarty. Kpina. Na pewno tak było, ale ludzie się zmieniają. Dorastają. A więc weny, aby Tris miała siłę jeszcze wrzeszczeć i aby Theo poczuł się lepiej. Jest taki uroczy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za radę i szczerą opinię na temat "śmiecia" :D A co do Theo... zastanowię się nad nim :D

      Usuń
  2. Coraz bardziej wciągające, muszę przyznać, ale zgodzę się, że dość dużo przekleństw.
    Czekam, co wydarzy się dalej :)

    OdpowiedzUsuń