Hej :) Wczoraj było krótko, ponieważ chciałam, by tamten rozdział bardzo zaciekawił. Dlatego już dziś wstawiam kolejny rozdział. Miłego czytania ;)
Siedziałam niespokojnie w kościele z rodzeństwem. Chyba trzeci raz puknęłam kolanem w ławkę. Osoby, które siedziały obok zmierzyły mnie ganiącym wzrokiem.
Kiedy msza się skończyła, dziękowałam Bogu, dziwiąc się sama sobie. Poszłam z dziećmi szybkim krokiem do domu.
- Gdzie ty się tak spieszysz od rana? - spytał Diggie ze zdziwieniem w oczach.
- Nigdzie - odparłam wymijająco.
- To dlaczego tak pędzimy? Zwolnij, tu jest ograniczenie do czterdziestu kilometrów na godzinę - rzekł.
- Masz rację... Sorry. To przez stres - usprawiedliwiłam się zwalniając nieco tempo.
- Co cię takiego stresuje? - zapytał David.
- No wiesz, klasówki, odpytywania, kartkówki, matura. Szkoła bywa stresująca.
- Ja nie chcę iść do takiej szkoły - powiedziała Daria.
- Malutka, każda szkoła bywa stresująca. A musisz do niej chodzić, żeby być wykształconym człowiekiem, którego inni ludzie nie będą w stanie oszukać. Zobaczysz jeszcze, że szkoła to przydatna rzecz - pouczyłam.
Podczas rodzinnego obiadu łyżka spadła mi na podłogę cztery razy. Dłoń się trzęsła, a włosy wpadały do zupy.
- Trish, co się z tobą dzieje? - spytała troskliwie mama.
- Ona ma stresa w szkole - odparła Daria.
Mama roześmiała się. Chwilkę później poczochrała Darii włosy.
- Trish - mama zwróciła się do mnie - jeszcze nigdy szkoła cię tak nie denerwowała. Zawsze miałaś to gdzieś.
- Tak, ale w przyszłym roku będę zdawać maturę. Chcę, żeby moje wyniki były wysokie. To normalne, że przysparza mi to stresu.
- W sumie... w sumie racja - przyznała.
***
- Będziecie musieli wykonać Wielki Projekt. Temat wybieracie sami, spośród działów w podręczniku. Wpłynie to na waszą ocenę końcową, bowiem zwrócę na to szczególną uwagę przy ich wystawianiu. Partnerów dobieracie poprzez wyciągnięcie kartki z imieniem i nazwiskiem z kapelusza.
Ludzie przede mną mieli już dobrane drugie połówki. Jedni skakali z radości, inni uderzali głową w stół. Przyszła kolej na mnie.
Wzięłam jedną z pięciu pozostałych karteczek, zaciskając kciuki i powtarzając w myślach "Byle nie Nowy, byle nie Nowy, byle nie Nowy..."
Podałam mój los nauczycielce. Odczytała imię i nazwisko:
- Martin Rebetle.
SZLAG BY TO TRAFIŁ! W przypływie złości złamałam ołówek. Wypuściłam obie części i ukryłam twarz w dłoniach.
- Coś nie tak? - dobiegł mnie głos wykładowczyni.
Powiedziałabym coś w stylu "Tak, nie pasuje. Zupełnie jak pani bluzka do butów", ale ugryzłam się w język (dosłownie) i patrzyłam tylko groźnym wzrokiem.
Spojrzałam na ławkę w prawym rogu klasy. Martin uśmiechał się z zadowoleniem. Przewróciłam oczami.
***
- To co, kiedy się spotykamy? - spytał Nowy doganiając mnie na przerwie.
- Nigdy - rzuciłam przyspieszając kroku.
- Co?! Zwariowałaś?! Od tego zależy ocena końcowa! - Martin oburzył się.
- Nie mój problem - prychnęłam.
- Słuchaj, wiem, że mnie nie lubisz, ale nie zawalaj sobie przez to średniej! I przy okazji jeszcze mnie!
Nic nie odpowiedziałam. Muszę z nim zrobić ten projekt, wiem o tym doskonale. Jednak strasznie wkurza mnie ten fakt.
- To co? Dzisiaj po południu u mnie? - spytał.
- Nie mogę - odparłam.
- Co? Dlaczego?
- Bo pracuję idioto.
- Przecież pracujesz u mnie. Idealnie. To do zobaczenia!
Zniknął, zanim zdążyłam zaprotestować. Zidiociały egoista.
Kompletny, kompletny egoista. I co to nibu ma znaczyć? Ostatnio się na nią trochę wkużał, a teraz jak zwykle znów jest rozanielony. Może to krew Belli dodaje jej +15 do magnesu dla facetów? =D
OdpowiedzUsuńW każdym razie w następnym wpisie chcę akcji i tego dzieciaka. Bez żadnego ale! Trzymaj się
~ Cameleon
Magnes xd Ależ Cameleonie, nie bądź taki rozrzutny! Albo akcja albo dzieciak! Co wybrałam, przekonasz się w następnym wpisie :)
Usuń