niedziela, 30 sierpnia 2015

9. Kto się czubi, ten się lubi. Podobno...


   Zostałam sama. Nie bardzo wiedziałam co mam robić. Znalazłam więc salon i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor. Oglądałam go z dobrą godzinę, kiedy ktoś przemówił:
    - Pobawisz się ze mną?
    Odwróciłam się czym prędzej. Rachel stała za kanapą w różowej, bufiastej sukience.
    - Jasne... a w co? - odpowiedziałam.
    Dziewczyna chwyciła moją rękę i zaprowadziła mnie do jej pokoju. Na łóżku leżała większa, fioletowa wersja sukienki Rachel.
    - W księżniczki! - wykrzyknęła z radością.
    - O nie! Nie ma mowy! - zaprzeczyłam.
    Po chwili stałam na środku pokoju z założonymi rękami i kwaśną miną ubrana w suknię do dołu i z koroną na głowie, a dziewczynka tańczyła wokół mnie z różdżką.
    Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i czyjeś kroki.
    - Ok, koniec tego dobrego! - rzuciłam zdejmując koronę.
    Próbowałam odpiąć guziki na plecach, lecz nie mogłam tego dokonać. Chwilę później, bardzo wkurzona, podniosłam sukienkę i zeszłam czym prędzej na dół, żeby sprawdzić, kto przyszedł.
    Kiedy stałam przed schodami, nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Jakieś trzy metry przede mną stał Martin i trzymał za rękę jakąś dziewczynę, której nigdy na oczy nie widziałam. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Bardzo leciutkie!
    Nie, no ja już mam dość tego typka!
    - Co ty tutaj robisz?! - wrzasnęłam.
    Chłopak zaczął się śmiać, gdy tylko mnie zobaczył w tym komicznym stroju. Rany jak ja nienawidzę księżniczek i tych wszystkich bajek!!!
    - Mógłbym o to samo zapytać ciebie - odrzekł.
    - Jak to? - zdziwiłam się.
    - Mieszkam tu.

                                                                                                                                          ***

    - Jak to mieszkasz tu?!
    - Normalnie. A co TY tutaj robisz? - spytał.
    - Jak to co?! Pracuję! Już nie pamiętasz?!
    - A, no tak. Przecież sam cię poleciłem. Zapomniałem. Jeny, wyglądasz komicznie! - zaśmiał się i poprowadził swoją przyjaciółkę na górę wciąż trzymając ją za rękę.
    Teraz to jestem zła! Jeszcze jak nigdy w życiu! Ściągnęłam jakoś tą sukienkę, prawie ją rozrywając,  wyrzuciłam za siebie i poszukałam kuchni. Następnie otwierałam wszystkie szafki w celu znalezienia szklanki. Potem nalałam do niej wody i wypiłam łapczywie. Czułam, jak moja głowa wibruje ze złości. Jak ten koleś mógł tu mieszkać?! I jeszcze mnie wrobił w robotę tutaj! Nie wytrzymam już tego!
    Policzyłam do dziesięciu. Nie zadziałało, więc liczyłam dalej do siedemdziesięciu. Było mi już lepiej. Wypiłam kolejną szklankę wody i usłyszałam cichy głosik:
    - Dlaczego jesteś zła?
    Przestraszona Rachel stała tuż obok mnie. Odłożyłam szklankę na stół i ukucnęłam przy dziewczynce.
    - Ponieważ twój brat mnie zdenerwował.
    - Paul? Na ogół nawet ze swojego pokoju nie wychodzi... - wyszeptała.
    - Nie, nie Paul. Martin.
    - Aaaa, to z nim to zupełnie inna sprawa! - rozweseliła się - Martin nie jest moim bratem.
    - Co? To dlaczego tu mieszka? - już niczego nie rozumiałam.
    - Nie wiem. To mój kuzyn, normalnie mieszka daleeeeko za górami, za lasami i za siedmioma rzekami! Ale coś się wydarzyło i przyjechał do nas. Ale nie mam pojęcia dlaczego - wyrzekła dziewczynka.
    - Aha... - powiedziałam.
    Znów usłyszałam szybkie kroki, chlipanie i trzaśnięcie drzwiami. Wyszłam z kuchni, skręciłam w prawo i wyszłam na korytarz. Przy schodach stał Martin.
    - No i co? Ledwie przyszedłeś do naszej szkoły i już łamiesz dziewczynom serca? - powiedziałam prychając.
    - No i co? W końcu się przebrałaś w coś normalnego? - rzucił i zaczął wspinać się po schodach.
    CO ZA DENERWUJĄCA ŻMIJA!
    - Nie szukam dziewczyny. Nie interesują mnie puste, ładne laski. Wolę kogoś z charakterem i inteligencją. Wolę kogoś, przy kim będę sobą. Wciąż cierpliwie czekam na tą jedyną - rzekł w połowie wspinaczki i poszedł dalej.
    Coś mi mówi, że nie znajdzie "tej jedynej" tak prędko. Jest na to zbyt pyskaty.
    Przewróciłam oczami i wróciłam do oglądania telewizji. Rachel postanowiła mi towarzyszyć.
    - Wiesz, lubię cię - oświadczyła po jakiejś pół godzinie.
    - Tak? A czym sobie na to zasłużyłam? - spytałam od niechcenia.
    - No bo wiesz. Jesteś inna. Nie ubierasz się jak inne opiekunki, zachowujesz się tak jak chcesz i wszystko robisz tak jak chcesz. No i jesteś bardzo ładna i dobrze ci w fioletowym.
    Roześmiałam się.
    - I kiedy już się śmiejesz, to tak szczerze, a nie sztucznie jak pozostali.
    - Tak? A kto się sztucznie śmieje? - drążyłam.
    - No mama z tatą, wcześniejsze opiekunki... Tylko jeszcze jedną osobę znam, która śmieje się nie sztucznie.
    Niepoprawność językowa tej dziewczynki była nawet urocza. Właśnie chyba po raz pierwszy użyłam słowa "urocze"... Kurde! Już drugi raz!
    - I kto jest tą osobą?
    - Martin.
    Spojrzałam na nią. Wypowiedziała TO imię.
    - Wiem, że nie lubisz go. Ale ja tak. On prawdziwy jest. Inni tacy nie są...
    Wtem drzwi otworzyły się. Można było słyszeć głos pani Rebetle. Że też wcześniej nie skojarzyłam tego nazwiska! Chociaż niejednemu psu na imię Burek...
    - Dobry wieczór - powitałam ją, gdy przechodziła obok salonu.
    - Dobry. Bardzo dobry - uśmiechnęła się - Możesz iść do domu. Do zobaczenia!
    - Do zobaczenia - odparłam smętnie wstając i idąc do drzwi.
    Kiedy już miałam naciskać na klamkę, Rachel podbiegła do mnie krzycząc, bym chwilę poczekała.
    - Mogę powiedzieć ci tajemnicę? - spytała.
    - Jasne. Powiedz.
    Poruszyła palcem, żebym nachyliła się. Dziewczynka stanęła na palcach, podparła się moim ramieniem i skierowała swoją buźkę ku mojemu uchu szepcząc:
    - Kto się czubi, ten się lubi!
    Zanim zdążyłam zareagować, już jej nie było. Odbiegła w tym samym kierunku, w którym przyszła. Ja więc otworzyłam drzwi, wyszłam z domu i trzasnęłam nimi tak mocno, jak tylko mogłam. Kto się czubi ten się lubi? Też coś.

4 komentarze:

  1. Nadal uważam, że dzieci są słooodkie! No może tego chłopca to nie było za dużo.
    Szczerze to się spodziewałam tego młotka u nich w domu. "Szukam inteligentnej dziewczyny" co za pacan.
    Ale błagam! Nawet ta mała widzi, że trochę na siebie lecą. Nich koleś umrze i po problemie.
    A no i chyba wiem co to z tym czymś się stało, że tu wylądowało. Umarli mu pewnie rodzice, a ta ciotka go wzięła. Biedna kobieta.
    No to pozdrawiam i mam nadzieję, że w następnym brat Księżniczki powyrywa temu debilowi włosy
    ~ Cameleon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah. Ty serio go nie lubisz! Postaram się dodać chłopca do akcji. Fajnie się czyta czyjeś domysły, proszę o więcej! :D Ta twoja teoria jest nawet w pewnym sensie zbliżona do tej prawdziwej. Podoba mi się opcja z wyrywaniem włosów ;)
      Cometa

      Usuń
  2. Dziewczynka urocza? Główna bohaterka jest urocza! Naprawdę zabawna. Wydaje się taka słodko ofermowata czasami. Taka, co tupnie nogą, podenerwuje się i… jej przejdzie. Super dziewczyna! Oby tylko dała popalić Martinowi.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, na strefa-babilon.blogspot.com
    Życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałam, że ktoś odbierze Trish jako słodką. Ale to interesujące spostrzeżenie. No, Martinowi na pewno nie będzie z nią łatwo! Mam nadzieję, że będziesz dalej śledzić losy moich bohaterów. Z chęcią zajrzę na Twój blog ;) Tobie także życzę weny!
      Cometa

      Usuń