Hej! Wróciłam! I chociaż nie wiem na jak długo, to podejrzewam, że następny wpis jeszcze będzie systematyczny. Będę musiała zajrzeć do mich kończących się zapasów weny =D Dzisiejszy wpis jest krótki i mało ciekawy, właściwie taki informacyjny, ale kiedy dojdę do balu, to na pewno będzie się działo! Troszkę cierpliwości. Miłego czytania ;)
- Skoro ta kobieta jest twoją matką, to kim dla ciebie jest
pani Rebecca? – spytałam siedząc na moim łóżku.
- Ta kobieta to Tiana – odparł Martin siedząc na fotelu. -
Jestem synem Tiany i Naveena, już kiedyś ci o tym mówiłem. A Rebecca to moja
ciotka, siostra Tiany. Ona nigdy nie chciała mieszkać w Dreamlandzie, więc
przeniosła się do świata ludzi. W trakcie, gdy ściągałem cię tutaj, zamieszkałem
u ciotki.
- Więc Paul i Rachel to…
- Moi kuzyni.
- Ile rzeczy ja jeszcze o tobie się dowiem? – zapytałam
opierając głowę o stelaż.
- Spokojnie, wszystko w swoim czasie – powiedział Martin
uśmiechając się.
- Ona zwracała się do ciebie „Marty” – przypomniałam sobie.
- Ta… To takie rodzinne przezwisko… Nigdy go nie lubiłem.
- Ok, zapamiętam to sobie. Będę cię dręczyć – zaśmiałam
się.
- To ja będę mówić do ciebie „Beauty” – oznajmił.
- Beauty? Twoja mama chyba tak do mnie powiedziała…
- Wszyscy kiedyś na ciebie tak mówili. Po mamie.
Lepszego przezwiska już nie dało się wymyślić.
Nagle dotarło do mnie, co się stało z wazą.
- Martin, a jak to zrobiłeś z tym naczyniem? – spytałam.
- Och… teraz najtrudniejsze – zaczął. – Dreamland nie
byłyby Dreamlandem, gdyby nie magia. I to była właśnie magia. Na ogół raczej
wyszliśmy z przyzwyczajenia do magicznych wyczynów, jednak zdarza się, że bywa
potrzebna.
- To ja też mogę jej używać? – zapytałam.
W mojej głowie pojawiły się tysiące dotąd nieosiągalnych
przeze mnie rzeczy. Mogłabym je mieć w ciągu niecałej minuty dzięki ruchu rąk.
- Nie, to nie takie proste – moje fantazje prysły. – Trzeba
przejść coś jakby… kurs czarowania, żeby się tego nauczyć. Poza tym najpierw
musiałabyś załatwić sobie pyłek. Bez pyłku nie ma magii.
- A co to za pyłek?
- Magiczny pyłek wytwarzają wróżki. Są różne jego rodzaje.
Najlepiej jest mieć je wszystkie, bo do danych czarów potrzebne są odpowiednie
pyłki. Niestety, nie wszystkie są takie tanie. Przykładowo, za pół kilograma
ametystowego pyłku płaci się około pięćset dreasów.
- Dreasów? Co to jest? – zdziwiłam się.
- Dreas to nasz waluta, zbliżona wartością do jednego euro.
- No dobrze… Jeju, jeszcze tyle nie wiem o tej krainie…
- Spokojnie, wszystkiego się dowiesz. Chociaż lepiej
będzie, jeśli zaczniemy się przygotować do balu, bo zostało już kilka godzin, a
ty nadal nie wiesz, co ubierzesz!
Facec martwiący się o ciuchy?! Nawet Dreamlad schodzi na psy!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a kiedy Beauty (hihihi =) ) wróci do zwykłego świata? Przecież mama musi się o nią martwić, no i szkoła ...
Faktycznie, bardzo krótki. Ale czekam niecierpliwie na następny. Ciekawe co wymyśliłaś na ten bal. Zrób tam kompletną rozróbę! ;)
W dzisiejszych czasach wszystko schodzi a psy =/
UsuńNo cóż, myślałam o tym, ale jeszcze musi się trochę wydarzyć, żeby powrócić na Ziemię. Przypominam, że czas leci inaczej, więc chyba nie będzie aż tak źle ;)
Rozróba musi być! =D
Nieźle, przypominam, że są mężczyźni, którzy przykuwają większą wagę do wyglądu niż kobiety, więc mnie to akurat nie dziwi :P
OdpowiedzUsuńKrótki, ale zawsze można się dowiedzieć czegoś więcej :)
Życzę weny i do następnego :D
Dziękuję za dobre słowa. Miejmy nadzieję, że wena w końcu mnie odwiedzi ;)
Usuń