1. Trish poznała Martina poprzez uderzenie go drzwiami w nos.
Tak, to prawda.
2. Diggie i David są bliźniakami.
To nie jest prawda. Diggie ma 11 lat a David 12. Pierwsze fałszywe zdanie :).
3. CeCe została pobita przez Trish.
Prawda. Może nie był to ciężki uszczerbek na zdrowiu, ale blondyna dostała za swoje.
4. Ulubiona książka Martina to "Mały Książe".
Prawda. "Mały Książę" to ulubiona książka Martina, tak samo jak Trish.
5. Trish pracowała w kawiarni.
Tak, to prawda. Zwolnili ją po tym, gdy Martin został przez nią oblany milkshake' iem.
6. Arthur jest łysy.
Hm... Gdy teraz o tym myślę, to nie wyraziłam się dobrze. W 10 rozdziale napisałam, że jest ostrzyżony na zapałkę, choć nie zawsze jest to równoznaczne z łysym. Jednak w rozdziale 21 napisałam, że jego włosy już odrastają. Powiedzmy więc, że to zdanie się nie liczy, a to czy Arthur jest łysy, czy nie pozostawiam do Waszej wyobraźni :)
7. Rachel jest siostrą Trish.
To kłamstwo. Drugie nieprawdziwe zdanie. Rachel jest młodszą siostrą Martina. Trish tylko się nią opiekuje.
8. Arlette nosi okulary.
To prawda.
9. Paul jest bratem Rachel.
To prawda. Paul jest bratem Rachel i Martina.
10. Theodor jest kelnerem.
To trzecie fałszywe zdanie. Theodor nie jest kelnerem; jest lokajem.
Miłego czytania ;)
Obudziły mnie
promienie słońca wpadające przez okiennice kościoła. Rozejrzałam się po
świątyni. Pełno rzeźb, obrazów i zdobień dekorujących wnętrze. Typowy przepych
dla stylu barokowego.
Zauważyłam, że na ławce obok leży biała róża. Powinna być
zwiędła, mizerna. Jednak ona była w
pełni rozkwitu, miała intensywny kolor. Była żywsza i piękniejsza niż
wczoraj. Uśmiechnęłam się i wzięłam kwiat do ręki. Podeszłam do wazonu pełnego
innych kwiatów, stojącego przed ołtarzem, i włożyłam do niego różę.
- Dziękuję - szepnęłam.
Wyszłam z kościoła i zorientowałam się, że nie wiem gdzie
jestem. Stałam pośrodku tętniącego życiem miasta. Brukowane uliczki, stare
kamienice, około dziewiętnastowieczne lampy. Staroświeckie otoczenie nie
oznaczało jednak, że ludzie byli tacy sami – wprost przeciwnie! Przechodnie
nosili zmodernizowane ubrania, mieli dziwaczne fryzury, typowe dla dwudziestego
pierwszego wieku i posiadali nowoczesne urządzenia mobilne, takie jak
smartfony, tablety, słuchawki bezprzewodowe czy też MP3. Oprócz tego, że
większość z nich miała określony cel, w którym idą, prawie niczym nie różnili
się ode mnie.
Porozglądałam się jeszcze trochę. No bo co innego mogłam
zrobić? W końcu dojrzałam wieżę zamku majaczącą gdzieś w oddali, która
wyłaniała się zza miastowej zabudowy. Ruszyłam w tym kierunku.
Po drodze natknęłam się na wysokiego, przygrubego mężczyznę
sprzedającego owoce. Mój pusty brzuch dał o sobie znać. Nic nie jadłam przez
ładnych parę godzin. Znalazłam kilka drobniaków w kurtce i kupiłam niemal
idealnie czerwone jabłko. W trakcie wgryzania się w soczysty owoc, coś przykuło
moją uwagę. Zauważyłam baner reklamujący kampanię wyborczą. „Zamienimy
bestialskie zwyczaje w piękne tradycje. Głosuj na nas!”. Cóż, w miarę
oryginalne. Ale hasło, jak hasło. Bardziej zainteresował mnie wizerunek. Otóż
na zdjęciu obok napisów zachęcających do głosowania znajdowali się Piękna i
Bestia – moi rzekomi rodzice.
Wyszłam z łazienki zaraz po wzięciu orzeźwiającego
prysznica i nałożeniu na siebie czystych ubrań. Właśnie stałam przed lustrem i
rozczesywałam mokre włosy, kiedy do pokoju wszedł Theodor.
- Za godzinę zapraszamy na śniadanie – oznajmił patrząc w
moje odbicie w lustrze.
- Dzięki, ale nie skorzystam – mruknęłam nadal siłując się
z licznymi kołtunami. Czasami mam wrażenie, że mam na głowie siano, a nie
włosy.
- A co? Księżniczka się odchudza? – rzucił opierając się
ręką o klamkę.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego wściekle.
- Nie nazywaj mnie tak!
- A bo co? – zapytał z zalotnym uśmiechem i przymrużonymi
oczami.
- A bo mam szczotkę! Chyba nie chcesz, żeby skończyła na
twojej twarzy? – groziłam wymachując
potencjalnym przedmiotem zbrodni.
- Co ty chcesz mi zrobić, skoro nawet nie umiesz włosów
rozplątać? – zaszydził.
Miał rację. Szczotką nic mu nie zrobię. Dlatego wzięłam
nożyczki leżące na małym stoliku stojącym obok lustra i rzuciłam się na jego fryzurę.
- Hej! Przestań! Zwariowałaś?! – wykrzyczał odskakując jak
poparzony i kwicząc jak mała dziewczynka.
- Jeszcze nie całkiem – odparłam wymachując pięciocentymetrową
zdobyczą.
Theodor z olbrzymim przejęciem, a może i nawet
przerażeniem, wyrwał mi kosmyk włosów z dłoni. Głaskał go pieszczotliwie.
- Zachowujesz się tak, jakbym właśnie zamordowała twoją
dziewczynę – zakpiłam.
- Twoje porównanie jest nietrafne. Nie mam dziewczyny –
powiedział nadal patrząc na ucięte włosy. – A ty to jesteś jak twój ojciec!
Tyle że zanim zmienił się na lepsze – jesteś bestialska, perfidna i wredna! –
dodał jeszcze patrząc gniewnie prosto w moje oczy.
Ponownie spojrzał na kosmyk jego włosów. W końcu schował go
do kieszeni, odchrząknął i oświadczył poważnym głosem:
- Twoi rodzice będą niezmiernie zawiedzeni twoją postawą.
Na pewno bardzo chcieliby zjeść z tobą ten najważniejszy w ciągu dnia posiłek.
Czemu tak krótko? :( Czy plakat oznajmia, że zbliżają się wybory na króla, czy coś w tym stylu. A Theodor nie miał powodów by tak mówić o Tris. Czekam na wpis, w którym zmądrzeje
OdpowiedzUsuńPs. Wena w drodze, chyba, że chcesz wpaść do mnie odebrać osobiście :)
No niestety, trochę za późno się za to wzięłam i to dlatego :/ .Nie jestem pewna czy Theodor kiedykolwiek zmądrzeje, jeszcze zobaczymy. Nad odbiorem się zastanowię :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMogło być dłużej, ale szanuję :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego plakatu ;)
Do następnego :)
Postaram się napisać dłuższy rozdział w następnym poście ;)
Usuń