czwartek, 13 sierpnia 2015

2. Klasowy aniołek

    - Panna Clowell. Jak zwykle spóźniona. Czekaliśmy na panią - powiedział sarkastycznie niewysoki, gruby facet z okularami, zwany dalej moim nauczycielem, gdy weszłam do klasy bez pukania, dwadzieścia minut przed końcem lekcji. Jak zwykle.
    Nachyliłam się lekko i wymachiwałam ręką kolistymi ruchami, w celu wykonania ukłonu.
    - Dziękuję, dziękuję. Nie sądzę jednak by ktokolwiek na mnie czekał - odparłam zupełnie szczerze.
    Na początku klasa śmiała się z moich pyskówek, lecz z wiekiem czasu przyzwyczaili się. Teraz co najwyżej ich to wnerwia.
    Usiadłam w ławce. Siedziałam sama na każdym przedmiocie. I dobrze. Nie lubię ludzi.
    Nie wyjęłam książek. Na razie były niepotrzebne. Zaczęłam słuchać wykładu o starożytnych mitach. Niemal każdy spał, gdy tylko As przemawiał. Ja jednak chłonęłam każde słowo z jego ust.
    Tak, skłamałam. Jest jeszcze jedna rzecz, która trzyma mnie przy życiu. Nauka. Nie szkoła - nie cierpię chodzić po korytarzach i gadać z nauczycielami. Jednakże uwielbiam uczyć się. To pasjonujące, ile można się dowiedzieć w trakcie jednej lekcji! Dla mnie prawie wszystko jest ciekawe.
    - Więc dlaczego Afrodyta ukarała Narcyza?
    - Może dlatego, że nosił skórzaną kurtkę i jeansy z wyprzedaży?
    Cecile. Powiedziała to na tyle cicho by nauczyciel nie usłyszał, lecz by słyszała cała klasa. Ona mnie nienawidzi. Z wzajemnością zresztą. Nie wiem co jej takiego zrobiłam, ale mam to gdzieś. Mam JĄ gdzieś.
    - Cicho bądźcie, bo jak wyciągnę mojego Asa z rękawa, to pożałujecie, że byliście niegrzeczni! - krzyknął As. Dlatego tak go nazywamy. Powtarza to zdanie kilka razy w ciągu lekcji. Traktuje nas jak dzieci w drugiej klasie liceum. Dlatego nikt go nie lubi.
    - Za zabójstwo zakochanego w nim Amejniosa - rzuciłam pośród kolejnych wybuchów śmiechu.
    - Tak, dokładnie. Trish, zostań po lekcji, dobrze? - zwrócił się do mnie.
    -  A mam jaj jakiś lepszy wybór? - westchnęłam.
    - Jeśli nie chcesz zostać po wszystkich lekcjach, to nie.
    - Spoko.
       

                                                                                 ***

    - Trish, nie rozumiem cię. Gdyby reszta klasy miała taki niezmarnowany potencjał  jak ty, a ty miałabyś tak dobre zachowanie jak CeCe na przykład, byłaby to klasa idealna!
    Wśród znajomych franca, przy nauczycielach wzorowa uczennica. Idiotka.
    - Na świecie nie ma ideałów - powiedziałam tylko i wyszłam z klasy pomimo nawoływań Asa. I to źle się dla mnie skończyło. Bardzo źle.
    - Ała!
    Wysoki chłopak o jasnej karnacji z ciemnymi włosami i niemalże srebrnymi oczami dostał ode mnie w nos drewnianymi drzwiami.
    - Sorry. Boli? - spytałam bez współczucia. Miliony osób głoduje, więc jednemu chłopakowi nic się nie stanie, gdy wyjdzie mu siniak na nosie.
    - Trochę - odparł stękając i sycząc.
    - Przeżyjesz - wzruszyłam ramionami i poszłam dalej.
    - Hej poczekaj! - zawołał.
    Stanęłam. Przymknęłam na chwilę oczy i otwarłam. Czego ten koleś ode mnie chce? Bardzo powoli odwróciłam się w jego stronę. Przechyliłam głowę i założyłam ręce.
    - Wiesz gdzie teraz ma lekcje druga c? - spytał ze zmrużonymi oczyma, przytrzymując obolały nos.
    Kurde. Gościu będzie w mojej klasie. No pięknie.
    Przewróciłam oczami i odrzuciłam głowę dając mu znać, że ma iść za mną. Głupek. Wcześniej szedł w innym kierunku.
    Szłam z założonymi rękoma w stronę osiemnastki. Chłopak dogonił mnie. Niestety nie skumał, że za nim nie przepadam i szedł obok mnie.
    - Tak w ogóle to Martin jestem - przedstawił się.
    - Ta, to świetnie - bąknęłam.
    - No a ty? - spytał.
    Dlaczego on nie dawał za wygraną?
    - Trish.
    - Miło mi cię poznać, Trish!
    O jeju... Idę o zakład, że to jakiś kujon, albo klasowy aniołek.
    - Słuchaj... mógłbym z tobą usiąść? Jestem nowy i nie znam tu nikogo.
    Tego już za wiele!
    Zatrzymałam się i stanęłam z nim twarzą w twarz.
    - Słuchaj koleś! Masz szczęście, że w ogóle zgodziłam się odprowadzić cię na miejsce, więc nie wkurzaj mnie i jeśli nie chcesz być zamkniętym w szkolnej szafce, to lepiej idź za mną i się nie odzywaj! - wygarnęłam mu. Prychnęłam i poszłam tą samą drogą ku osiemnastce.
    - Ok... - powiedział z wahaniem i po chwili ruszył za mną. Na szczęście przystał na moje warunki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz